Zazwyczaj jest różowo i pięknie. Jak na reklamach. Bo zwyczajnie nie chce mi się pisać o tym, co złe, bo nie chce mi się roztrząsać. Ale...
Dzieciaki się kochają. Tak bardzo, że Córa dzieli się wszystkim, ostatnio zakładała bratu okulary. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, gdzie je wbiła. Płacz, wrzask, ona biedna, bo nie chciała. Tulenie obu na raz.
Przytulają się, Córa go turla, wchodzi do jego łóżeczka, do wózka, nie mogę spuścić z oczu,bo zrobi mu krzywdę nieświadomie. A kuchnie mam od pokoju oddzieloną korytarzem. Kiedyś poszłam siku, wracam, Syn wrzeszczy, jak ze skóry obdzierany. A ona siedzi z boku i mówi "Przytulałam go. Mocno."
Córa nie je. To znaczy je chleb z masłem, grysik, ziemniaki, naleśniki, placki ziemniaczane czasem, czasem rosół. Serki z kieszonki. Marchewkę. Koniec. Czasem nie zje nic, więc łazi i marudzi, burczy, ryczy, wyje. Histeria na porządku dziennym, o wszystko i o nic.
Syn nie śpi. Znaczy śpi często. Po pół godziny. Albo dłużej, jak go bujam. Nic nie jestem w stanie zrobić, bo ten czas chcę poświęcić Córze, bo jest też drugi problem. Mata jest fajna, leżaczek też, łóżeczko również. Na pięć minut. Potem noś mnie, baw mnie. Więc Córa nieszczęśliwa, marudna, smutna i samotna. Bo ileż można się dzielić z bratem?
W związku z powyższym obiad gotuję na raty, jem na raty, nie sprzątam. Znaczy odkurzam na raty, ale resztę, to już jak Osobisty jest w domu. Bo to można zrobić cicho, jak dzieciaki już śpią. Po nocach prasuję, myję podłogę. Czasem na mycie się nie starcza już czasu i sił, by złapać trochę snu. Nie maluję się, ale to akurat nic dziwnego, na co dzień się nie malowałam nigdy.
Już nie wspomnę o tym, że żyję na dwa domy. Trzeba zrobić coś tu i jazda na budowę. Posprzątać, oczywiście pilnując dzieciaków. Na budowie schody są prowizoryczne, co wcale Córze nie przeszkadza. Syn marudzi...
Osobisty wraca na kolację, kąpanie dzieci i kładzenie ich spać. Tyle mamy czasu dla siebie. Czyli prawie nic, bo trzeba porobić resztę w domu.
Coś kosztem czegoś, ale za to później pójdziecie na swoje i to chyba daje Ci siłę :-)
OdpowiedzUsuńTo niewiele da bo dzieci nadal beda male, nadal bedzie mnostwo do roboty i Osobisty niby bedzie obok,ale bedzie robil. Do tego dojdzie pilnowanie, by czegos nie wymodzily z narzedziami bo to nadal bedzie bardziej budowa niz dom
UsuńNiestety, bywa i mniej kolorowo. Czasem ma się ochotę trzasnąć talerzem o ziemię z tego zmęczenia. Tym bardziej podziwiam, bo ja jestem zmęczona przy jednym...
OdpowiedzUsuńDwoje wcale nie podwajają zmęczenia, jest go więcej, ale nie aż tyle. Zresztą, Córa mi sporo pomaga, a i na mamę mogę liczyć
UsuńJak ja Cię dobrze rozumiem z jedzeniem córy. Gabi zjada piętkę chleba, kaszkę (często tylko 3 łyżeczki), jajko na miękko, ugotowane warzywa (kalafior, brokuł, marchewka), zupy, domowej roboty frytki (pod inną postacią ziemniaków nie chce) i nałogowo pije mleko.A dawniej (jeszcze 3 miesiące temu) jadła dosłownie wszystko w każdej ilości.
OdpowiedzUsuńJa w takich gorszych chwilach mówię: chciało się, to się teraz ma ;) Dzieci to ogrom szczęścia i miłości ale również niewyobrażalnego wysiłku aby wszystko ogarnąć (chyba, że ktoś ma sprzątaczkę, kucharkę i wór pieniędzy bez dna to wtedy można się skupić wyłącznie na dzieciach).
Moja nawet zup już nie je, a zjadała prawie wszystkie :(
UsuńI dobrze, że piszesz także o tych trudniejszych chwilach. Bardzo mnie irytuje, gdy dzieciate znajome opowiadają jedynie o różowych momentach, kiedy wszystko jest OK, a jakoś rzadko wspominają, że są zwyczajnie zmęczone i nie mają chwili dla siebie. O cieniach macierzyństwa też czasem trzeba wspomnieć, choć niewątpliwie więcej jest blasków;)
OdpowiedzUsuńBo to wstyd, bo przecież Matka Polka i inne bzdury :P
UsuńJa na szczęście póki co mam czas na wszytsko, moje dziecko od kiedy jest na mm to aniołek :) :) Jak sobie przypomnę te 1,5 miesiąca kiedy próbowałam wciskać cyca i moje zmęczenie... heh... ja w sumie ją ciągle karmiłam, non stop...a dziecko i tak płakało
OdpowiedzUsuńDasz radę :)
Dobrze pamiętam, że nie gotujesz? Ja oprócz dzieci mam gotowanie, pranie, sprzątanie i to nie jednego pokoju, a całości, znaczy 50 metrów pokoi plus łazienka i przedpokój. Do tego budowa. Ja mam czas, ale z małym na rękach, bo on nie jest niegrzeczny, ale już ciekawy i jeszcze nie na tyle mobilny, by samemu zobaczyć to, co chce widzieć. Z dwójką też jest inaczej, bo dwulatek tez ma wymagania
UsuńKurczę, nie wiem co napisać, więc napiszę tylko tyle, że przeczytałam :))) I że cieszy mnie, że piszesz szczerze i otwarcie, że macierzyństwo to nie tylko róż, słodkości i jednorożce, ale jest też zmęczenie i inne rzeczy w pakiecie. Plusy i minusy każdy sam policzy, ale istotne, żeby było wiadomo, że są dwie strony medalu.
OdpowiedzUsuńBo właśnie wyszło pięknie, ładnie i nie do końca prawdziwie, to napisałam drugą stronę medalu
Usuń