Do chorychw śpiączce farmakologicznej nie wpuszczają. Medycznie to rozumiem. Każdyzarazek, każdy mikrob i każda styczność ze światem zewnętrznym jest bardzoniebezpieczny. Ochrona tych ludzi jest bardzo ważna, bo po zabiegach, bardzociężkich, w bardzo ciężkim stanie sami bronić się nie mogą. Więc bronią ichlekarze, zakazami, odwiedzinami przez szybę, przez dwie godziny. I ja torozumiem. Ale… Wierzę bardzo mocno, że obecność przy takiej osobie jestzbawienna. Że jest to stan nie do końca snu i pacjent wie, co się wokół niegodzieje, kto obok jest. Psychologicznie nie mogę się zgodzić z tymi zakazami.Czuję, bo to na granicy czucia i wiary, nie wiedzy, że ci ludzie mają w sobiewszechogarniającą samotność. Ciągle obce dłonie, nikogo znanego, swojego. Apsychika do całego przebiegu zdrowienia jest bardzo istotna. Poczucieopuszczenia temu nie sprzyja. A przy braku odwiedzin nie ma rąk, nie ma głosu,nie ma obecności. Nie wiem czy bardziej ja potrzebuję tego kontaktu, czydziadek. Ale siedzi we mnie takie poczucie niedopełnienia w tej kwestii. Iwalczy z rozumem, który mówi, że tak ma być, że tak musi być…
Ze śpiączką rzeczywiście jest trudna sprawa. Nawet lekarze nie bardzo wiedzą co i jak... Pomodlę się za Dziadka, pomodlę się o zdrowie...
OdpowiedzUsuńśpiączka śpiączce nierówna... wydaje mi się jednak, że postrzeganie świata nie jest w tym stanie wyłączone do zera, więc przebywając przy takiej osobie, będąc z nią, czynimy jej świat bogatszym... chociaż odrobinę...
OdpowiedzUsuńPamiętam doskonale dni kiedy codziennie "wkradałam się" na OIOM do babci. Mi jednak lekarze i pielęgniarki pozwalały przebywać przy jej łóżku. Rozmawiałam z nią, opowiadałam każdy dzień.. kiedy się obudziła - pamiętała wszystko. Ludzie w śpiączce nas słyszą bez wątpienia, nie mogą nam jedynie odpowiedzieć. Ja osobiście uważam, że rozmowa z nimi utwierdza ich w przekonaniu, że MUSZĄ się wybudzić, bo mają dla kogo. Chciałabym upewnić Cię, że wszystko będzie dobrze.. wierzę jednak w to z całego serca.
OdpowiedzUsuń