Naprawdę nie robię świątecznych porządków. Ale nie dlatego, że mi się nie chce, czy że ktoś to zrobi za mnie. Ja zwyczajnie ich robić nie muszę. Przechwałki? Może, zapraszam w święta, zobaczycie ;)
A teraz, czemu nie muszę. Dawno temu, zobaczyłam u jednej z Was plan sprzątania. I wcieliłam go w życie. Napisałam swój i przez dwa tygodnie go sprawdzałam, wprowadzałam poprawki zgodne z naszym rytmem i potrzebami. Teraz już nie muszę na niego patrzeć. A co mi ten plan dał? Że wciąż mam czysto. Nawet, jak tydzień choruję, to to nie jest jakoś bardzo widoczne, a nie narobię się na raz. To dwa najważniejsze plusy.
U nas w poniedziałek przykładowo jest odkurzanie i mycie, choć najczęściej nie trzeba. Poza tym wypróżnianie koszy na śmieci, wraz z ich myciem, mycie drzwi, również zewnętrznych i porządki na polu. Tu mieści się grabienie, grządki, a także mycie okien czy auta. W okna wpisuje się też pranie firanek. Wtorek to dzień prasowania, a raz w miesiącu gruntowne sprzątanie lodówki i szaf, pierwsze w pierwszy, drugie w drugi wtorek. Środa znów mycie i odkurzanie, również ścieranie kurzy w całym domu. Czwartek upływa pod znakiem kuchni. Szafki, na zewnątrz i w środku, lodówka, zmywarka na zewnątrz, piekarnik, w ogóle wszystko w kuchni. Do tego, jak jest pogoda, wietrzenie pościeli. Piątek to gruntowne sprzątanie łazienki plus lustro w wiatrołapie. Sobota to oczywiście mycie i odkurzanie, ale również zmiana ręczników i piżam. Co trzecią sobotę wymieniam poszwy i poszewki, prześcieradła. Czasem tu też trzeba wynieść śmieci ;)
Codziennie jest mycie koło kotów, mycie blatów, stołu i ławy, wyjmowanie i wkładanie rzeczy do zmywarki. Obok tego w miarę potrzeby pranie.
Niedziela jest czasem dla nas :)
Kuweta była częściej, ale teraz koty chodzą więcej na pole, więc wystarczy raz. Plan nie jest stały i twardy. Czasem umyję okna we wtorek, bo akurat jest pogoda, a śmieci trzeba wynieść jeszcze w środę. Jednak staram się pilnować, by nic z planu nie wypadło. jak w czwartek zmyję łazienkę, bo kot odbił łapki w brodziku, a resztę zmyłam przy okazji, to w piątek myję kuchnię. Wydawało mi się, że to nie przejdzie. A przeszło i bardzo mi ułatwiło życie. Sprzątam co prawda codziennie, ale po troszkę i zawsze mam czysto. No, prawie zawsze. Raz miałam armagedon, nie zamiotłam nawet, bo Osobisty się zabrał za montowanie lamp i było pełno kabelków, dzieciaki rozwaliły zabawki i zwalił się Przyjaciel z kolegą. Ale wyrozumiali, kawa i ciacho przysłoniły oczy ;)
I jeszcze jedno. Moje dzieci mi pomagają. Dostają ściereczkę i wycierają kurze, tam, gdzie dostaną. Ścierają stół, chowają naczynia do zmywarki. Tak, jedno ma ciut ponad 4, drugie ciut ponad 2 lata. I pomagają. Mnie jest łatwiej, oni się uczą i mają zabawę.
Wow!! Super!! ja sprzatam codziennie cos- pranie i kuchna , wc to normalka ale czesto przed @ mam takie zrywy, ze drzewa z korzeniami moglabym wyrywac i zmeczenie daje mi satysfakcje. Pomijam pokoje dzieci- robia same- badz nie... ale to juz ich sprawa.
OdpowiedzUsuńTeż miewam zrywy i wtedy, o matko, normę tygodniową wyrabiam w pół dnia :P
UsuńJa za to mam taki syf że szok. Najpierw ciaza,zagrozona,to nawet palcem nie kiwnęłam,teraz noworodek w domu,plus prawie trzylatek.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twoj sposob na sprzatanie. Jak sie ogarnę z Anką to postaram się sama wcielić go w życie :-)
Hebamme.blog.pl
Przepraszam, a faceta w domu masz od czego? Bo ja nie rozumiem, żona nie może, to mąż ma ogarnąć i koniec.
UsuńMąż sprzata,a jakże. Dzielimy się obowiązkami,ale bez przesady.
UsuńNa spokojnie ogarnę mieszkanie jak ureguluje nam się rytm dnia i nocy.
Nie ukrywam,że zamiast umyć po raz setny okna,wolę usiąść i pobawić się z Filipem. Nie mam ciśnienia.
Odkurzam dwa razy w tyg,pomyje podłogi,zlew w łazience,kuchnie codziennie ogarniam i wsio. Nie samym sprzataniem żyje człowiek.
To nie mów, że syf ;) bo sobie wyobraziłam sterty śmieci i lepiące podłogi :)
UsuńNie,nie aż tak źle nie jest :-).
Usuńi super, a już mi się wydawało, że strach się przyznawać do systematycznego sprzątania
OdpowiedzUsuńbo ja to wiesz ;))
Trochę strach. Bo łatwiej narzekać, że się ma bajzel, na nic nie ma czasu, niż się zorganizować. A to naprawdę niewiele. Ale ja to etatowa kura domowa ;) muszę o tym napisać notkę, odnosząc się również do Twojego poprzedniego komentarza.
Usuńlekki chaos moge zrozumiec i czasami nawet mam- bo tu ksiazka lezy a tam list, o moze lakier do wlosow nieschowany do szafki ale brudu nie toleruje!! Bedac kiedys w odwiedzinach balam sie usias na kanapie bo tak brudna byla a rece w toalecie papierem toaletowym wytaram bo wszystko az sie lepilo :O Pani domu- nie miala jakichkolwiek opcji zapraszac gosci i pokazac w takim stanie swoj dom! Wymowka- bo ma male dzieci :OO
UsuńMuszę mieć czysto. Może być bałagan, w ramach rozsądku, ale czysto być musi.
UsuńMoja też mi pomaga :) Zresztą Julia to mała pedantka, jak tylko widzi jakikolwiek kurz czy papierek czy okruszek, od razu trzeba odkurzać i nie ma, że jutro czy potem :)
OdpowiedzUsuńMoi wyjmują zmiotkę czy mokrą chusteczkę i sami sprzątają
UsuńJa tam umyłam w tym roku wszystkie okna w domu :) :)
OdpowiedzUsuńSzaleję ;D
Moje umyte i czekają na mycie :P Kot plus błoto...
UsuńPowiem Ci, ze podziwiam takie zorganizowanie ja chyba bym nie mogła tak zaplanować bo wkurzałoby mnie, ze np dziś żeby sie paliło czy waliło to muszę okna umyć i koniec, w ogóle z tymi oknami u mnie to najgorzej, jakoś mi sie nie spieszy kiedy za oknem ciągle chmury i góra 4 stopnie na plusie, ale wracajac do tematu, no chyba bym mnie to dobijało jak bym sobie tak zaplanowała, że dziś to muszę to, a jutro tamto, bo bym się tym gryzła przez cały dzień, zwłaszcza że u nas trudno przewidzieć co tak naprawdę będziemy robić wieczorem- czasem prace trzeba wziąć do domu, czasem trzeba obiad ugotować, a czasem jest wczorajszy, a czasem pojedziemy gdzieś na obiad na miasto a wtedy to wracamy w zasadzie już w porze spania, chyba zbyt nieregularny tryb życia prowadzimy na takie planowanie. Kosz wyrzucam jak jest pełny, zmywarkę napełniam jak jest czym, podłogi myję zazwyczaj w sobotę lub w niedzielę jak jeszcze wszyscy śpią, oczywiscie pod warunkiem, ze akurat nas gdzieś nie wywiało (bo jednak ponad mycie podłogi stawiam wyprawę gdziekolwiek) Starsza pomaga chetnie we wszystkim- po za sprzątaniem w swoim pokoju, to jest tragedia, młodsza też niestety chce pomagać, piszę niestety no bo wiadomo do póki sie tego i owego nie nauczy to bardziej przeszkadza niż pomaga, u nas najwiekszym codziennym bałaganem są porozrzucane wszędzie zabawki, i ewentualnie ubrania, bo młodsza ma fazę na ubieranie wszystkiego na siebie, nie ważne czy to czyste czy brudne, czy jej czy nie wyciąga co tylko znajdzie i próbuje ubrać, a jak jej się znudzi to zostawia i idzie szukać dalej;-P
OdpowiedzUsuńtak wiec zazdroszczę stale czystego domu, ale systematyczność i plan chyba nie dla mnie.
Nie trzymam się go sztywno, jak zaznaczyłam. Czasem prasowanie nie wyjdzie z trzy tygodnie ;) i zrobi się w poniedziałek. Chodzi o to by nic nie wypadało za często. Też zdarza się nam jeść obiad z wczoraj czy na mieście. No i mnie jest łatwiej, bo ja nie pracuję i mam codziennie czas tylko z jednym dzieckiem.
UsuńZazdro. U nas, zwłaszcza pod koniec miesiąca, kiedy pracuję tyle, że właściwie mogłabym siedzieć pod kroplówką i w pampersie, niespodziewane wizyty nie są mile widziane, bo panuje "artystyczny nieład" ;))) Regularnie sprzątam tylko kuwetę, ale inaczej się nie da, bo kot by nas zagazował. No i zamiatam, bo kłaki walałyby się wszędzie. Systematyczność to bardzo dobra rzecz - lepiej, łatwiej i przyjemnie codziennie poświęcić na sprzątanie pół godzinki niż później pół dnia. Tylko czemu w praktyce tak o tę systematyczność trudno?
OdpowiedzUsuńDługo walczyłam o systematyczność w praktyce, a potem już było z górki :)
UsuńOj, gdyby nie piece, to może miałabym czysto :P Tak więc wiesz, nie przestrasz się, jak wpadniesz po ten autograf :)))
OdpowiedzUsuńMiałam piece, mam kominek ;) wiem czym to pachnie
Usuń