Kurą domową jestem i dobrze mi z tym. Mam na wszystko czas. Na ugotowanie prostego, ale i wymyślnego dania, posprzątanie, zrobienie prania, pobawienie się z dziećmi i książkę na tarasie. Nie muszę się zastanawiać co pierwsze zrobić po powrocie po pracy. Kiedyś nie chciałam, broniłam się, a brak własnych pieniędzy mi się wydawał katastrofą. Teraz mnie Osobisty postawił do pionu twierdząc, że w domu też pracuję. Fajnego mam tego chłopa pod tym względem. Siedzę więc teraz na utrzymaniu męża i piorę, gotuję, piekę i zajmuję się wszystkim wokoło. I jest mi z tym cudnie.
Prowadzę do tego dość otwarty dom. Ciągle ktoś wpada, a to przyjaciel Osobistego, a to ktoś inny, a to moi przyjaciele. Siłą rzeczy muszę mieć porządek i czysto, żeby nie świecić oczami ze wstydu. Ale na to też mam czas.
Pominę, że przy okazji widzę, jak mój Syn zaczyna różne rzeczy robić, jak zaczyna mówić coraz więcej, jak Córa staje się coraz większą panienką. Bezcenne.
Kura domowa fajnie ma i już.
no bo kura to sympatyczne zwierzątko jest :)
OdpowiedzUsuńSiedzenie w domu ma wiele plusów, choć naturalnie siedzi się tylko umownie :)
Jeśli robi się to, co się lubi, to wszystko jest w najlepszym porządku. Bizness woman w domu czułaby się zamknięta i pewnie skończyłaby w kącie, tłukąc głową w ścianę, z kolei kura domowa w korpo-garniturku czułaby się co najmniej obco w świecie szkła, rankingów i podkręcania norm. A zamienić je miejscami i już obie szczęśliwe :))) Najważniejsze, że Tobie jest z tym dobrze, czujesz się świetnie i nie zamieniłabyś się z nikim.
OdpowiedzUsuńJa to chyba powinnam się sklonować:D Bo i w domu chciałabym siedzieć, i zawodowo się realizować... Tyle planów i marzeń, a czasu tak mało, dzień za krótki, żeby wszystko ogarnąć;)
OdpowiedzUsuń