Dzieje się tak wiele, że nie wiem o czym pisać, a o niektórych rzeczach zwyczajnie nie chcę, bo nie miejsce na nie.
W każdym razie mamy taras, już prawie docelowy, co jest sporym sukcesem, bo miało go nie być w tym roku. Sprawa z oknami nabrała tempa i ostrości, ale nie chcę o tym na razie, o ile w ogóle.
Prywatnie jest bosko i chyba jeszcze z plusem. A jutro babskie pogaduchy. Już się doczekać nie mogę.
Kota kiedyś przywlokła do domu jaszczurkę. Wariatka. Wypuściłam jej. A wczoraj paskuda złapała mysz. Ale żeby ją złapała i już, ale nie, ta małpa się nią bawiła. Poszłam do domu, bo wytrzymać tego nie mogłam. Koty to powinny być wegetarianami, karma i już.
Kiedyś kot mi przyniósł mysz w zębach, wytrzepałam mu ją, wsadziłam do słoika, nazwałam Monika i trzymałam całą zimę. Mieszkała po sąsiedzku z chomikiem. Miała złamaną łapkę i nie miała oka, ale była przesłodka.
Nie cierpię takich prezentów od kota :(
OdpowiedzUsuńBardziej nie znoszę tylko kleszczy... muszę ją zakropić...
UsuńKiedyś Kocia Dama wyszła sobie na spacer po ogrodzie, gdy byliśmy u znajomych na grillu. Po godzinie wróciła z... kretem! Byliśmy z mężem w szoku, bo jak to, kota w domu siedzi na co dzień, a tu instynkt się odezwał i w ogóle... Ale mnie ten prezent rozczulił jakoś :):)
OdpowiedzUsuńMoja też do niedawna tylko domowa, a tu jednak instynkt działa, to jednak we krwi. Ale mnie żal każdego zwierzaka jest i tego upolowanego też.
Usuń