Pewnego dnia zanosiło się na burzę. Postanowiłam więc zabrać ze sobą peleryny. Były zapakowane w folię jeszcze. Szukam w walizce, nie ma, no to szafa, znalazłam dwa foliowe opakowania, wsadziłam do plecaka z aparatem. Na dole zdecydowaliśmy, że aparatu nie bierzemy, przepakowałam do wózka. Oczywiście wieczorem zaczęło padać, ludzie uciekać z imprezy też zaczęli, więc ja sięgam po peleryny, żeby uciec do tramwaju przed tym tłumem. Osobisty tak na mnie patrzy, co ja mu daję... Oprócz peleryn mieliśmy też piłkę plażową i jednorazowe śliniaki zapakowane też jeszcze w folię. I wzięłam to. I najgorsze jest to, że nie kapnęłam się dwa razy przepakowując. W wyniku czego wróciliśmy mokrzy, dobrze, że Córa miała rzeczy na przebranie.
Chcieliśmy zobaczyć Kruzenshterna. I szukamy, szukamy, no nie ma. Przy Wałach nie ma, przy Łasztowni też nie... Dopiero potem znaleźliśmy plan i okazało się, że był przy Łasztowni, ale z drugiej strony, gdzie się nie spodziewaliśmy żadnego statku. A na plan wcześniej patrzyliśmy ze sto razy. Grunt to przegapić największy żaglowiec.
Zwiedzamy Kruzenshterna. Wszyscy twardo robią sobie zdjęcia przy wyciągarce i naciągarce, czy jak to się nazywa. Takie metalowe koło z zębatkami z boku do naciągania lin. I tak się zastanawiam, czy oni sądzili, że to koło sterowe?
Koło sterowe, stare, stało gdzieś tak na środku, też koniecznie do obfotografowania, zresztą, też go mamy uwiecznione. A koło używane jak to koło sterowe na rufie, czyli z tyłu, dla niezorientowanych. I taki pan podchodzi, patrzy i mówi: "Acha, to tym steruje, jak jedzie do tyłu". Tak, jedzie, to raz, do tyłu to dwa... To naprawdę wiedza tajemna, że koło sterowe jest na rufie?
I kolejna wpadka. Idziemy sobie Wałami Chrobrego, oglądamy jeszcze statki i słyszę jakiegoś chłopaka: "Proponowali mi rejs i udział w regatach, ale to trzy tygodnie wyjęte z życia i 4 tysiące z kieszeni". No 4 tysiące to rozumiem, sporo, ale te trzy tygodnie? Niech mi ktoś zaproponuje to podwijam kiecę i lecę. I gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?
Możecie wybrać największą wpadkę regat. Ja stawiam na siebie i na pana z wyciętym życiorysem.
A na koniec parę fotek, wybrałam kilka, zresztą, sami nie mamy dużo :) zaledwie 140 ;)
Piątek, kiedy jeszcze ich mało było, ale flagi łopocące musiałam uwiecznić:
Widok z Łasztowni na Wały Chrobrego i Szczecin
Mój urojono - ciążowy brzuch. 22 tygodnie plus dwa dni, czyli 6 miesiąc. Tak było fajnie na Kruzenshternie.
Flagi z poniedziałku. Nie inne, więcej
Świnoujście, bo we wtorek pojechaliśmy nad morze, żeby zobaczyć, jak wypływają, szkoda tylko, że burza była i nas przegnała z plaży, ale przeczekaliśmy i zobaczyliśmy między innymi to:
:D chcemy zdjęcia !
OdpowiedzUsuńOczywiście :)
UsuńOj tam, wpadki zdarzają się każdemu, zresztą, co to za wpadki, raczej zabawne zdarzenia;) Pewnie też bym nie załapała z tym kołem sterowym od razu:P:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia super, chcę jeszcze!
Ja jednak uważam, ze jak ktoś idzie, to albo się zna, albo udaje, że się zna, więc nie gada głupot.
UsuńJa też chce jeszcze :) A wpadki kocham bo sama je często zaliczam ;)
OdpowiedzUsuńZobaczę, co się da zrobić :)
UsuńSuper, że urlop Wam się udał:) I pozazdrościć Ci, że super wyglądasz w 6 miesiącu:)
OdpowiedzUsuńJa się trochę martwię, że Małe ma mało miejsca, ale no... co ja poradzę...
Usuńnajważniejsze, że ogólnie wyjazd udany :) witajcie w domu :*
OdpowiedzUsuńWyjazd był super udany :)
UsuńJa wybieram pana od cofania, mi czasem ludzie zadają pytania jak tramwaj jedzie do tył i gdzie ma kierownice :D
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że urlop się udał :)
Hm, to może w autach też powinni kierownicę montować z tyłu?
Usuń