Spełnianie marzeń powinno cieszyć. I cieszy, cieszy bardzo, jestem strasznie podekscytowana. Ale też skrajnie przerażona. Szybkość mnie przytłacza. Jak na karuzeli...
czyli zbyt piękne, by było prawdziwe?... rzeczywiście, czasem ilość słodkich pierniczków, które wpadają nam do rąk, przekracza tych rąk pojemność... no cóż... trzeba myśleć pozytywnie: "mam pojemne ręce"... i takimi się stają :))))...
Chyba skądś to znam...;)
OdpowiedzUsuńczyli zbyt piękne, by było prawdziwe?... rzeczywiście, czasem ilość słodkich pierniczków, które wpadają nam do rąk, przekracza tych rąk pojemność... no cóż... trzeba myśleć pozytywnie: "mam pojemne ręce"... i takimi się stają :))))...
OdpowiedzUsuńMam :) I przyspieszyłam do kolejki górskiej, od jutra osiągnę prędkość TGV, ale to pozytyw też:)
OdpowiedzUsuńTo może gdzieś się przetniemy w locie ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe uczucie:-)
OdpowiedzUsuńMnie się żadne nie spałniło i żadne nie spełni.
OdpowiedzUsuńSpełni się spełni, tylko nie bądź czarnowidzem :)
OdpowiedzUsuńChyba, że się ma chorobę lokomocyjną
OdpowiedzUsuńNo i co z tego? To się bierze lokomotiv;) pozdrawiam fafroszek.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńTo chyba powód do gratulacji? :-)))) niech te spełnione zrobią miejsce następnym :-)
OdpowiedzUsuńTrochę zamotany ten twój komentarz u mnie;) ale co się dziwić;) pozdrawiam i miłego dnia życzę:-)
OdpowiedzUsuń