W piątek zostawiłam Was z ciii, żeby nie zapeszać i zapadłam się pod ziemię, zamiast opowiedzieć, czego to mieliśmy nie zapeszać. Chodziło o to, że umówiłam się z Markiem na spotkanie. Tym razem wszystko się udało. W asyście trzech mężczyzn, czyli Osobistego, Najlepszego Przyjaciela i Syna (Córa została u babci, by nie powiększać szansy na szybkie kończenie spotkania) pojechałam do Krakowa. Cel: Rynek. Obstawa nie tyle z racji obawy przed Markiem, ale z faktu, że Osobisty chciał poznać, a Przyjaciel miał mnie odwieźć, jakby Syn uznał, że koniec i jedzie z tatą do domu.
Jaki jest Marek? Taki, jakiego go znam z maili i rozmów telefonicznych. Uparty, krnąbrny, bezczelny, charyzmatyczny, zabawny, inteligentny, sympatyczny. O książce zamieniliśmy może z pięć zdań, potem rozmowa toczyła się na różne tematy od kwantów, teorię Darwina, logikę, przypadki, przeznaczenie... Szaleństwo. Cud, że nas z knajpy nie wywalili, bo było chwilami bardzo głośno. Marek jest szalenie ciepłą, nastawioną na ludzi osobą. Nie miał znaczenia wiek, płeć, nic. I jeszcze jedna, dla mnie ważna rzecz. Jak wiecie, albo i nie, ja mam baaaaardzo duże uczulenie na dotyk. Nie lubię, jak się mnie dotyka i już. Mało osób ma możliwość klepnąć mnie po ramieniu i nie wywołać u mnie usztywnienia. Kto mnie zna dłużej, ten wie to doskonale. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby, które mogą zrobić coś więcej. A Marek może. Nie mam poczucia zimna, sztywności, ani nic. A dla wtajemniczonych: może mnie pocałować w rękę ;) niesamowity jest, prawda?
Mimo Syna u boku, z którym co jakiś czas któreś z nas szło na spacer, bawiłam się świetnie. Bardzo miło i emocjonująco spędzony czas.
Niestety, jakoś spotkanie nie przyczyniło się do wzrostu aktywności pisarskiej :P za ciepło, za bardzo letnio jeszcze, intensywnie... Jedynie ja przypomniałam się wydawnictwom. Jednak obiecuję poprawę, bo wstyd tak zaniedbać bohaterów, potem zrobią po swojemu i będzie kłopot ;) Na razie jednak dzielę czas na zbieranie malin i przerabianie ich na ciast/sok/dżem, na dżem z dyni, jakieś porządki domowe i koło domowe, w tym w na grządkach i tak mi czas ucieka przez palce. Nawet na fitness nie chadzam, książek nie czytam. Opuściłam się strasznie. Jeszcze dziś impreza w przedszkolu, potem jakiś grill w weekend i może chwila oddechu...
To bylo Wasze pierwsze live spotkanie?? :O
OdpowiedzUsuńTak :)
UsuńNa aktywność pisarską jeszcze przyjdzie pora ;)
OdpowiedzUsuńKiedy? Bo chyba się przede mną ukrywa ;)
UsuńFajnie że się udalo i tak pozytywne odczucia :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, bo jakby nie to jak potem razem pracować? Trzeba by rozwód brać :P
Usuń