Przeczytałamdziś notkę o pożegnaniu przyjaciół. Przemówiła dlatego, że z mojego życiawłaśnie oni odchodzą. Zostało mi nawet zarzucone, że z mojej winy. Zastanowiłamsię nad tym i fakt, jestem winna.
Uderzyłomnie to po ostatnim tygodniu. Tydzień był trudny pod względem zajęć. DoInstytutu przyjechali Niemcy i trzeba się było nimi zająć. Wyjazd doOświęcimia, ogromne wrażenia. Pożegnalny wieczorek wymieszany ze spotkaniem zeznajomymi. Ogólnie inne towarzystwo. Jaka różnica? Ludzie doroślejsi, z problemami,które naprawdę przyginają do ziemi. Rozmowy na poziomie. Przegadane godziny otraceniu ukochanych ludzi, czy to przez zawód czy przez chorobę. Dwuznaczneżarty, które nikogo nie peszą, wygłupy, które rozładowują napięcie i pozwalająwrócić do rozmowy mniej spiętym. Żadnych pretensji, zniekształceńwypowiedzianych słów czy obrzucania się błotem. Przecież można inaczej…
Tak,zmieniłam się, wydoroślałam, dojrzałam. To, czy mieć nowe buty, czy torebkęzeszło na plan dalszy przez jeden telefon. Bo trzeba ratować człowieka, trzebaratować siebie. Wtedy można po prostu zostawić małą wiadomość i otrzymać niepocieszenie, ale radę i wsparcie. Jestem winna, mam plany na przyszłość i imteraźniejsze życie podporządkowuję. By kiedyś, niedługo mieć to, o czymmarzymy. Marzymy, bo nie jestem sama. W związku z tym zmieniło się wszystko, tonaturalne.
Tak, jestemwinna, zmieniłam się. Jednak nadal mam wrażenie, że moje zmiany są na plus, araczej są naturalne.
Jestemsobą, kobietą, partnerem, przyjacielem. Czy to źle? Można na mnie narzekać, aleproszę o logiczne zarzuty. Bo z innymi trudno nawet dyskutować. No, chyba, żektoś twierdzi, że tego nie umiem…
Aniolku....kopara z hukiem opadla na bruk. Nie sikaj pod wiatr! Masz prawo sie zmieniac, dojrzewac. Masz prawo do kierowania i ukladania swojego zycia. Twoje porzadki jak nic przypomnaja moje. Nie bylo latwo, ale oplacilo sie. Jestem wolna od trucizny a Ty nie pozwol sobie na imputowanie szkodliwych hasel. Poczucie winy nie powinno temu towarzyszyc.
OdpowiedzUsuńTo raczej ironiczna notka jest :):)
OdpowiedzUsuńNawet w ironii nie powinnismy tak pisac. Najwazniejsze to byc w zgodzie z soba. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem w zgodzie z sobą, w końcu czuję się wolna :)
OdpowiedzUsuńczłowiek zmienia się tylko wtedy, gdy nagle spojrzy na siebie, jakoś nigdy w międzyczasie :))... chyba miałaś ostatnio jakieś mocne wydarzenie, to zawsze powoduje, że człowiek patrzy na siebie i zdaje mu się wtedy, że widzi więcej niż na co dzień /bo to w sumie prawda :)))/...
OdpowiedzUsuńOwszem, stało się coś takiego, choć zmiany były liniowe, teraz się tylko nad nimi zastanowiłam :)
OdpowiedzUsuńkazdej chwili odkruwamy nowa czastke siebie... czy to nas zmienia??? wole patrzec na to jako odkrycie, odnalezienie w sobie czegos, co bylo, tkwilo w nas niezauwazone... jestes soba i zawsze soba zostaniesz... tylko to sie liczy... ludzie, ktorzy cie kochaja i sa twoimi przyjaciolmi zawsze cie beda akceptowac i wspierac...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń:) a co ja Ci bede pisać...Ty wiesz ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy przyjaźń by nią być musi być wieczna? Czy wystarczy bycie przyjacielem w danym momencie życia? Ludzie odchodzą na skutek naszych zmian, ich zmian, czegoś co sprawia, że zaczynamy się nawzajem mijać, aż odchodzimy. Zmieniamy się, ale nic nie zmienia wcześniejszej naszej relacji...
OdpowiedzUsuńByle tylko mieć klasę i do tego sie przyznać, a nie wywoływać głupie poczucie winy...
OdpowiedzUsuńczytam drugi raz, wtedy nie miałam sił napisać.... tak sobie myślałam o tym, co napisałaś, chyba chodzi o to, że każdy z nas się zmienia, tylko czasai nam się wydaję, że tylko my się nie zmieniamy, a otoczenie:)
OdpowiedzUsuńJa dostrzegam chyba na odwrót, że ja się zmieniłam, a otoczenie mniej lub wcale. A na pewno nie w tą stronę co ja. Ale to też cenne.
OdpowiedzUsuńMasz rację :)Choć ja cierpię na nagminne obwinianie samej siebie za wszystko. Walczę z tym, ale nie zawsze się udaje...
OdpowiedzUsuńW końcu przychodzi czas na refleksje, że to nie tak, a potem na wiarę w to :) powodzenia życzę w tym :)
OdpowiedzUsuń